Jeśli promieniejesz szczęściem, wcześniej czy później a może po wielokroć, kogoś tu wkurzysz. Dlaczego? Przecież im więcej szczęścia i szczęśliwych ludzi, tym..więcej ! Co przeszkadza w zaufaniu, że tak jest? Bo jak szczęśliwy, to dlatego, że bogaty, jak bogaty to niedobry i niepomocny? Szczęśliwy dlatego, że nie ma problemów= nie zrozumie Twoich= nie pomoże, a być może pogrąży Cię w Twej nieszczęśliwości prąc do słońca jak co dzień? Szczęśliwy= naćpany lub niedorozwinięty? Szczęśliwy, bo "ktoś za niego robi"? Szczęśliwy, bo głupi/ płytki jak talerz/ nieinteligentny ? Dlaczego szczęśliwy w ogóle bywa podejrzany? ! Tak bardzo pragniemy być szczęśliwi.. Tak wiele osób lubi patrzeć na bawiące się dzieci właśnie po to, by nacieszyć duszę ich szczęściem, beztroską, poczuciem wolności. Tak samo pragniemy wyjechać w piękne miejsca, mieć piękne przedmioty czy zpartnerzyć się z kimś "wyjątkowym"- w pełnej wierze, że to i tamto uczyni nas wreszcie szczęśliwymi. Ale tak się nie da. Nie da się z zewnątrz przynieść poczucia szczęścia- można dokarmić się radością, tankować co jakiś czas, ale to nie to samo. Trzeba zadbać od środka, samemu- co nie znaczy, że bez niczyjej pomocy i wsparcia. Intelekt można łatwo nakarmić nadając mu kierunek szukania- przyglądając się szczęśliwcom, poznając ich. Niektórzy mają te wymarzone przez większość atuty, inni niekoniecznie- to już solidna zagwozdka dla umysłu :) ! Co w takim razie mają?
Temat powracający jak bumerang- aż do objęcia mistrzostwa w praktyce ;). Kiedy słyszysz o stanie flow, byciu w przepływie, twórczości powstającej w przepływie- co czujesz? Czy to dla Ciebie stan dobrze znany, dotykany codziennie czy raczej mieści się na przeciwległym biegunie skali- jako to, za czym głęboko tęsknisz; czy może nawet powątpiewasz, że w Twoim życiu jest nań jakiekolwiek miejsce? Pomyśl też o tych wszystkich nawoływaniach do planowania, do określenia celów i zapisania. Do spisania planu konkretnego, w jakim celu i po co/ dlaczego? Te zapełnione konkretnymi datami kalendarze.. I zapewnienia, że to droga realizacji marzeń. Co czujesz? Jak blisko Ci do tego? Ostatnio w rozmowie z przyjazną duszą wyjawiłam, że nastawiam czasomierz na 11 minut i w tym czasie tworzę. Wymaga to celebracji, jest więc odpowiedni kubek dyszący aromatem cykoriowej kawy. I jest robota, której w czasie tych 11 minut absolutnie nie oceniam, nie cenzuruję- ot, schodzę na 3-ci plan, a może nawet poza kad...
Pierwszy raz w życiu, o ile pamiętam, usłyszałem zdanie "każdy człowiek dąży do szczęścia" w wieku 26 lat. Wypowiedziała je moja psychoterapeutka przed grupą 12 osób. Wpatrywałem się w tych ludzi osłupiały. Nie mogłem uwierzyć, że nikt nie reaguje. Nie protestuje.
OdpowiedzUsuńTwierdzenie, że ludzie dążą do szczęścia, wydawało mi się wtedy absurdem.
Szczęście, bycie szczęśliwym, kojarzło mi się jedynie z poczuciem winy. Z obelgą.
Gdybym dążył do szczęścia, do własnego szczęścia, byłbym winny i niezgodny szacunku. Krzywdzący dla całego świata.
Poświęcenie - tak. Ale bycie szczęśliwym? Nigdy!
Na szczęście trafiłem na psychoterapię. Potem było już tylko lepiej ;)
Brzmi nieco szokująco, ale po dłuuugiim wdechu i wydechu, znajduję podobne doświadczenie. Kiedyś był taki czas, że to dążenie wydawało mi się "luksusowym frykasem zblazowano- depresyjnych egoistów", celem, który jest nieuchwytny od zarania dziejów, bo.. "jest tyle nieszczęścia przecież, na świecie"- trzeba orać na ugorze, ratować wszystkich nieszczęśliwszych od Ciebie, a za takich uważa się wielu.. Próba zasłużenia na prawo do własnego życia. Gdy już zadowolisz wszystkich. Smutne. Ale świetnie, że można wyjść z tego poczucia winy i poświęcenia, a nawet zapomnieć i przywoływać tylko wtedy, gdy to przydatne dla kogoś, kto może tak to widzieć.
Usuńjako, że nie zawsze jeszcze potrafię to prawo do szczęścia, tę potrzebę realizować, czuję, że będzie materiał na post. Dzięki za ten komentarz- dowód, że z myślenia pod hasłem "nigdy" można wypłynąć na pełne morze..Życia :) !
OdpowiedzUsuń