Temat powracający jak bumerang- aż do objęcia mistrzostwa w praktyce ;).
Kiedy słyszysz o stanie flow, byciu w przepływie, twórczości powstającej w przepływie- co czujesz? Czy to dla Ciebie stan dobrze znany, dotykany codziennie czy raczej mieści się na przeciwległym biegunie skali- jako to, za czym głęboko tęsknisz; czy może nawet powątpiewasz, że w Twoim życiu jest nań jakiekolwiek miejsce?
Pomyśl też o tych wszystkich nawoływaniach do planowania, do określenia celów i zapisania. Do spisania planu konkretnego, w jakim celu i po co/ dlaczego? Te zapełnione konkretnymi datami kalendarze.. I zapewnienia, że to droga realizacji marzeń. Co czujesz? Jak blisko Ci do tego?
Ostatnio w rozmowie z przyjazną duszą wyjawiłam, że nastawiam czasomierz na 11 minut i w tym czasie tworzę. Wymaga to celebracji, jest więc odpowiedni kubek dyszący aromatem cykoriowej kawy. I jest robota, której w czasie tych 11 minut absolutnie nie oceniam, nie cenzuruję- ot, schodzę na 3-ci plan, a może nawet poza kadr ;) . I zdaje się to być śmieszne: 11 minut, a chciałam nawet skrócić o połowę, jednak twórczość wybałuszała się mocno poza tę ramę czasową. A zatem: 11 minut.
Pytanie, czy nie stać mnie na kontynuację pracy bez wymysłów typu czasomierz? Odpowiedź przyniosło doświadczenie: czasem stać, czasem nie. A życie wygląda i smakuje naprawdę inaczej, gdy zajmujesz się stale, choćby przez 11 minut, tym, co dla ciebie ważne; co jest "Twoje" na tyle, że nikt się z Tobą nie może w tej robocie zamienić :).
Kolejny bonus "Twórczości z 11-to minutowej łapanki", to właśnie niemal automatyczne włączenie się flow. Dlaczego? Ponieważ struktura daje poczucie bezpieczeństwa; czas ten jest przeznaczony/ uświęcony na konkretne zadanie. Dopóki nie musisz się ewakuować z miejsca, w którym jesteś; nikt i nic nie może Ci w tworzeniu przeszkodzić. Komfort dla Muzy!
Jeśli nie masz twardo zakreślonych granic, jeśli brak tej struktury, a do tego Twój układ nerwowy jest nadreaktywny, wtedy trudniej wejść we flow, ponieważ umysł będzie skanował non- stop otoczenie (bodźce wszelakiego rodzaju, włącznie z monitowaniem, byś spojrzał na zegarek, bo może trza już kończyć). Lepiej przekierować tę energię na proces twórczy. Lepiej?
Czasem i najłagodniejsi ludzie poirytują się na zdarzenia czy osoby. A co to znaczy najłagodniejsi? Ci wycofani z życia, bez dążeń, bez "kierownicy"? Flegmatycy i ciepłe kluchy? Dla mnie łagodni są ci, którzy są wewnętrznie bogaci w Miłość i zrozumienie; ci, których stać na codzienną życzliwość wobec siebie i świata. Łagodność bierze się ze zrozumienia, że jesteśmy tu wszyscy razem, na tych samych prawach ( choć w różnym stopniu tego świadomi ). eter Łagodność pozwala przyjrzeć się zdarzeniom czy własnej złości w zaciszu serca. Pozwala uwolnić się od zbędnej szarpaniny emocji i działań, których później miałbyś żałować. Łagodność to przestrzeń na doświadczenie emocji, bez oceniania i odrzucania każdej z nich. To odważne przyjrzenie się wszystkiemu, co się w tobie pojawia. I z tego punktu można zacząć działanie lub nie- działanie. Bhp emocji. P.S. Dobrze ćwiczy się to np. tu: https://l.facebook.com/l.php?u=http%3A%2F%2Fakademia.strefarozwoju.pl%2Ftrenin...

Komentarze
Prześlij komentarz