Przejdź do głównej zawartości

Inspirujące treści - w temacie raka.

 "Rak" - ta nazwa wywołuje co najmniej napięcie. Minęły już czasy, kiedy traktowano raka jako wyrok śmierci, ale nadal kojarzy się z tym, co najgorsze. Diagnoza wywołuje lęk, frustrację, bezsilność. Po tym okresie szoku, niektórzy decydują się na walkę. O swoje przetrwanie, o życie i zdrowie. Tymczasem już moment diagnozy jest dyskusyjny. Jak została zakomunikowana? Co lekarz oznajmił pacjentowi? Jakie szanse na wyleczenie (lub według niego brak) zawyrokował? To ma ogromne znaczenie!

 Po pierwsze dlatego, że taka diagnoza już wywołuje szok i sama w sobie może skutkować w najbliższym czasie symptomami chorobowymi (więcej na ten temat wnosi m.in. psychobiologia). 

Wiemy już, czym jest efekt placebo, jak również nocebo. Znamy historie ludzi, którzy zdrowieli otrzymując neutralną substancję jako lek. Znamy historie pacjentów, którzy zmarli w terminie "przewidzianym" przez lekarza, choć jak się okazywało - raka nie mieli, a diagnoza była pomyłką! Do tego wiemy, że stres wywołuje choroby. Można by już powiedzieć więcej: nierozwiązane problemy na poziomie emocjonalnym i mentalnym, znajdują odzwierciedlenie fizycznych objawach - w postaci chorób i dolegliwości w ciele. 

Moje podejście do diagnozy może się wydawać śmiałe, czy nawet bezczelne, ale.. diagnoza to propozycja. Tak: propozycja. Lekarz sam lub z pomocą techniki, odnotował pewne zmiany chorobowe. Lekarz jest człowiekiem, może się pomylić, narzędzie może być popsute - to są podstawowe kwestie. Prócz tego, nawet jeśli mamy przed sobą tzw. konkrety, jak obraz prześwietlenia, to nadal możemy usłyszeć różne diagnozy od różnych lekarzy. Ten sam obraz może być różnie interpretowany.

Dlaczego by nie brać tego za dobrą monetę? Obniżyć stres, pomyśleć: no dobrze, to specjalista, może jest tak, jak on widzi; ale sprawdzę, co powie o tym inny. 

Diagnoza to propozycja - nie każdą trzeba przyjąć - przynajmniej nie od razu. [dlaczego ośmielam się prezentować moje podejście? życie przetestowało mnie w tej kwestii kilka razy, nie dotyczyło to raka,  co m.in. diagnozy stwardnienia rozsianego]. 

Kolejna kwestia dotyczy statystyk wyleczeń: według niektórych danych, medycyna akademicka ratuje mniej więcej tyle ludzi, ilu doświadcza uzdrowienia poza jej zasięgiem. Istnieje też grupa tych, którzy przyjmują diagnozę i wyruszają w podróż do zdrowia tak zwanymi alternatywnymi metodami. Tu ważna kwestia po raz kolejny - alternatywne metody to często tak naprawdę metody komplementarne, które zaleci nieraz lekarz medycyny klasycznej - a to zależy od konkretnego człowieka, jak i kraju (w niektórych państwach to, co u nas uważa się za "dziwactwo" - jest jak najbardziej uznaną praktyką). Chodzi o to, że wiele jest sposobów pomocy, które się nie wykluczają. 

Ludzie, którzy pomogli sobie sami (z pomocą innych terapii także oraz ci, którzy nie zrobili nic, a ich organizm wrócił do zdrowia) nie znajdują się w statystykach szpitali. Zwraca na to uwagę doktor Bernie Siegel, chirurg onkologiczny z ponad pół wiekowym stażem praktyki lekarskiej!. Jako człowiek dociekliwy zauważył, że coś jest nie tak z efektami leczenia. Że to, co oferują jako lekarze, to za mało. Obserwował więc, jacy są pacjenci, którym udaje się wyjść z choroby (i/lub odzyskać poczucie radości życia). Znalazł wiele wspólnych cech. Oto one:

  1. Otwartość na zmiany - zwycięscy pacjenci są otwarci na zmiany i gotowi nauczyć się nowych sposobów radzenia sobie z chorobą.

  2. Odpowiedzialność za własne zdrowie - zwycięscy pacjenci podejmują aktywne działania, aby poprawić swoje zdrowie, takie jak zmiana stylu życia, dieta, regularna aktywność fizyczna i stosowanie terapii alternatywnych.

  3. Pozytywne podejście - zwycięscy pacjenci utrzymują pozytywne podejście do życia i wierzą w swoje możliwości uzdrowienia. Są skłonni do akceptowania pomocy od innych i otwarci na pozytywny wpływ duchowości na ich zdrowie.

  4. Akceptacja - zwycięscy pacjenci akceptują swoją chorobę i nie tracą nadziei, ale szukają sposobów radzenia sobie z nią.

  5. Ciekawość - zwycięscy pacjenci są ciekawi nowych informacji i podejść do leczenia swojej choroby. Są skłonni do poszukiwania wiedzy i eksperymentowania z różnymi metodami leczenia.

  6. Silna wola - zwycięscy pacjenci mają silną wolę i determinację, aby przetrwać trudności i pokonać chorobę.

  7. Empatia - zwycięscy pacjenci są empatyczni i otwarci na potrzeby innych ludzi. Pomaganie innym może być dla nich ważnym czynnikiem w procesie zdrowienia.

Te cechy są uważane przez dr Berniego Siegela za istotne dla uzyskania pozytywnych wyników w procesie leczenia i przeciwdziałania chorobom. (te punkty zebrane zostały przez AI)

Dr Siegel zauważył, że to, jak zdiagnozowany postrzega siebie i swoje życie ma ogromny wpływ na przebieg choroby/ zdrowienia. I jego gotowość do spotkania się ze swoimi autentycznymi emocjami. A także gotowość do zmiany dotychczasowego sposobu myślenia, działania, który współgrał a nieraz doprowadził do choroby. Jako pacjent ten ma większe szanse, który nie czuje się marionetką w rękach losu lub lekarzy.. Taki, który jest nawet nieco krnąbrny. Ten, który jeśli nie ufa lekarzowi, to go zmieni lub mu powie, jakie ma obiekcje. Czyli ten, kto wewnętrznie czuje się mimo wszystko wolny - niezależnie, w jak trudnej sytuacji jest obecnie.

Cdn.

Tymczasem książkę B. Siegela "Miłość, medycyna i cuda" polecam każdemu, jest piękna i wartościowa, krzepiąca i dająca do myślenia.

Jeśli ktoś ceni V. Frankla to znajdzie tu odniesienia. Dla tych w zdrowiu i w procesie zdrowienia. A może i dla tych, co czują się przegrani - po tej lekturze chyba takimi nie pozostaną.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dekalog Twardzielki

Dekalog Twardzielki.. Gdy dotarł do mnie w rozmowie z inną Kobietą (💞😘- to dla Ciebie ! ) taki po prostu gotowiec, wyświechtany zużyciem, z wyliniałymi od tych samych emocji ścieżkami, byłam zdziwiona oczywistością jego precyzji. I tym, jak zabójczy potrafi być dla Wyznawcy. I tym, że jeszcze nie tak dawno ja też trzymałam się go siłą strachu i braku zaufania do życia. Cień smutku smagnął moją Duszę, bo tak bardzo chciałabym móc przekazać, jakie to zbędne, obłędne i dewastujące! W takim momencie zwracam się ku własnemu doświadczeniu- czy można powiedzieć, że coś było zbędne? Czy to w ogóle ważne, pomocne? Ważniejsze zdaje mi się to, by być gotowym na zmianę. By tak bardzo jej pragnąć, że pomimo lęku, wejdziemy na tę inną, nieznaną ścieżkę. Nawet nie do końca ufając tym, którzy zdają się mówić: "chodź do nas, zobacz, jesteśmy tu szczęśliwsi !".. Gdy poczujemy, że właściwie jeździmy po rondzie, nigdzie dalej, jeno w kółko. I że jest nam cholernie niedobrze. Wtedy nie czekajmy...

Kreacja. Od kulis 3.

 "Całe życie" maluję farbami akrylowymi- na płótnie, na tabliczkach, desce, czy (jak kiedyś) dykcie z tapczanu. Akryle nie śmierdzą, schną błyskawicznie i rozcieńczamy je wodą. To, że schną szybko było dla mnie, niedoborowego finansowo artysty, powodem do przechowywania palety w lodówce i generalnego sknerzenia w wypuszczaniu farby z tubki ;) . Olejami malować nie mogłam - silnie alergizowały mnie rozcieńczalniki. Kiedyś odwiedziłam koleżankę podczas zajęć w Akademii w Krakowie- sztaluga przy sztaludze, wszędzie królowało malarstwo olejne.. Utwierdziłam się w swym wyborze, że to nie dla mnie. Zresztą nigdy nie chciałam być artystą, tylko malować, rysować, lepić, tworzyć.. Myślałam sobie, że każde miejsce jest ku temu dobre, a nauczyciel dobry/zły znajdzie się na każdej uczelni. W zasadzie tak jest, choć nie doceniłam tzw. egregora uczelni - całej tej aury, wszelkich tradycji, ambicji profesorów i studentów; prestiżu lub pretendowania do.. To potrafi wzmocnić lub obciążyć. Wsp...

Późne powitanie :)

W cichej nocnej przestrzeni znienacka rodzi się blog.. Czy potrzebny? Jeśli tak , to komu? Jeśli nie mi, to zapewne moim pracom i myślom- jedne i drugie warto dzielić . Witam w moim świecie , tutaj mydło, chaos, kwiecie, a docelowo ład , porządek , radość i rozsądek ;) . Zobaczymy..