"Całe życie" maluję farbami akrylowymi- na płótnie, na tabliczkach, desce, czy (jak kiedyś) dykcie z tapczanu. Akryle nie śmierdzą, schną błyskawicznie i rozcieńczamy je wodą. To, że schną szybko było dla mnie, niedoborowego finansowo artysty, powodem do przechowywania palety w lodówce i generalnego sknerzenia w wypuszczaniu farby z tubki ;) . Olejami malować nie mogłam - silnie alergizowały mnie rozcieńczalniki. Kiedyś odwiedziłam koleżankę podczas zajęć w Akademii w Krakowie- sztaluga przy sztaludze, wszędzie królowało malarstwo olejne.. Utwierdziłam się w swym wyborze, że to nie dla mnie. Zresztą nigdy nie chciałam być artystą, tylko malować, rysować, lepić, tworzyć.. Myślałam sobie, że każde miejsce jest ku temu dobre, a nauczyciel dobry/zły znajdzie się na każdej uczelni. W zasadzie tak jest, choć nie doceniłam tzw. egregora uczelni - całej tej aury, wszelkich tradycji, ambicji profesorów i studentów; prestiżu lub pretendowania do.. To potrafi wzmocnić lub obciążyć. Wspomóc na twórczej drodze lub konfrontować z oporem. Generalnie, dobrze jest zgłębić tajniki warsztatu artysty, a reszta kreacji niechże płynie wolno, spójna z tym, kim jesteś i co chce się przez Ciebie wyrazić.
Niedawno, tuż przed pójściem spać pomyślałam: "jakby to było, gdybym malowała olejami?". Ot, taka myśl, chwila zaciekawienia tematem i tyle.
Nazajutrz weszłam na stronę sklepu dla plastyków, by znaleźć odpowiedni blejtram pod obraz, który już miał się tworzyć. A tu w oczy się rzuca promocyjny banner: farby olejne rozcieńczane w wodzie! Naprawdę? Niesamowite, ktoś to wymyślił! Na fali cudownych zdarzeń , otrzymałam zestaw takich farb w prezencie :) . [dziękuję <3]
Rozmawiałam niedawno z Bliską Osobą o talentach, o tym, jak bardzo młodzi ludzie pięknie rysują bądź malują. Że szkoda, że jej talent nie był rozwijany. Moje stanowisko jest takie, że zawsze można zacząć/ powrócić/ kontynuować.. Choć czasem jest ciężko przełamać wstyd, że to, co się robi, nie wychodzi takie, jak czujesz, że mógłbyś i niejako sam siebie zawodzisz. I to jest takie "harcerskie" podejście: bądź dzielny, zacznij od podstaw, ćwicz, itd.. Ale czy to jedyna droga? Pamiętam, jak przez pół roku mogłam nic nie malować, a potem "wyskakiwał" obraz jak się patrzy. I ćwiczyć, realizować można i pomilczeć, dać dojrzeć wewnątrz siebie także.
I wtedy usłyszałam: "Czy nie lepiej po prostu malować, nie patrząc, czy to będzie złe czy dobre?".
Każdy, kto zanurza się w kreacji WIE. Że to jest TO
dziękuję<3
Komentarze
Prześlij komentarz