Przejdź do głównej zawartości

Ucieczka

Codzienna fabuła czasem nie chce się ułożyć w zgrabną historyjkę o tobie. Ba, czasem ciśnie tak, że masz wrażenie spadania poniżej życiowego zera, nie marząc nawet o byciu na plus. Boisz się jedynie spadania.. Trzymasz więc kurczowo to, co się ostało i wrzeszczysz do świata: "pomóżcie mi to trzymać, gdyż tracę! ". A świat milczy, albo burknie coś w odpowiedzi, albo znajdzie się jeden święty Franciszek i pomoże, ale wg ciebie krzywo trzyma więc go żegnasz niezdrowym słowem na drogę.

snadnie

Czasem sytuacja kurczowego trzymania rozlatującej się rzeczywistości trwa latami. To mocno boli, obciąża. Jednak.. tak jak z małpką, która włoży łapeczkę do pułapki z jedzonkiem i choć mogłaby się uwolnić, trzyma swoje trofeum w zaciśniętej piąstce.. Zniewolenie..
 Tak więc rzeczywistość jest, jaka jest i przynosi to, co przynosi. Bardzo odkrywcze 👌
Wsączając więcej powagi: przed życiowymi wyzwaniami nie warto uciekać. Nie opłaca się. Jeśli się wywiniesz teraz, życie najprawdopodobniej  zatoczy koło i podrzuci podobną sytuację z tym samym wyzwaniem, tylko w wersji hard.
Przykład własny niechlubny ( kto nie lubi takowych ;) ? ): dawno temu, w czasach szkoły średniej, miałam wybrać studia na jedynej ówcześnie superowej, prestiżowej ach- och  uczelni w Bratysławie ( dla ciekawych- kierunek: fotografia ). Przeraziło mnie najbardziej, że ja tam mogę nie mieć na jedzenie! Że będę musiała ciągle sie szarpać, kupić materiały do nauki czy zjeść. Okropnie mnie to odepchnęło od wizji studiowania tam, to nie dla mnie- taka szarpanina. Ja, oto ja, która mogę uczyć sie i tworzyć- ale nie w trakcie walki o przetrwanie. Takie było moje wyobrażenie o sobie i takie były moje oczekiwania co do świata. Na szczęście druga opcja studiów nie była dla mnie złem koniecznym, poszłam jak najbardziej na ochotnika, ale cóż.. nie miałam okazji zdobyć takiej zaprawy życiowej, jaką dałby wybór nr 1. Życie przyczyhało, byłam już młodziutką mamusią i ciągle brakowało nam pieniędzy. Po złotówkę pożyczki potrafiłam iść na drugi koniec miasta. Przy czym nadal studiowałam i na materiały artystyczne potrzebowałam funduszy, a jakże! To, czego się bałam, przed czym zwiałam, przyszło i tak. Na szczęście wyciągnęłam z tej sytuacji, tyle ile umiałam: nauczyłam się i wymyśliłam wiele tanich, wegetariańskich potraw, moje przepisy opublikowano w pewnym piśmie, dostałam książkę, srebra i gratulacje; przestałam też mamić siebie, że moge tworzyć tylko w określonych, dogodnych dla mnie warunkach ( co się przydało na max w ostatnich latach, zwłaszcza po urazie kręgosłupa ) zmieniłam na chcę i dam radę. Mogłabym przytaczać mroczne przykłady, dotyczące dawnych związków, gdzie dziwnym trafem tkwiłam w piekle, choć wystarczyło rozprostować piąstkę.. Kiedyś to strach przed światem, przed życiem "na zewnątrz", przed nieporadzeniem sobie w codzienności był tym "trzymadłem". Czy teraz się tego nie boję? Nie na tyle by się za kimś chować. Wprawdzie już nie wszystkie drogi przede mną, zdrowie nie pozwala mi na podjęcie tzw. jakiejkolwiek pracy do przetrwania- nie mam takiego komfortu. Mam za to więcej pokory wobec życiowych wyzwań, więcej odwagi, by się stawić i nie uciekać przed Życiem. A to podejście zmienia.. Wszystko? 😉💥

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Struktura czy flow?

Temat powracający jak bumerang- aż do objęcia mistrzostwa w praktyce ;). Kiedy słyszysz o stanie flow, byciu w przepływie, twórczości powstającej w przepływie- co czujesz? Czy to dla Ciebie stan dobrze znany, dotykany codziennie czy raczej mieści się na przeciwległym biegunie skali- jako to, za czym głęboko tęsknisz; czy może nawet powątpiewasz, że w Twoim życiu jest nań jakiekolwiek miejsce? Pomyśl też o tych wszystkich nawoływaniach do planowania, do określenia celów i zapisania. Do spisania planu konkretnego, w jakim celu i po co/ dlaczego? Te zapełnione konkretnymi datami kalendarze.. I zapewnienia, że to droga realizacji marzeń. Co czujesz? Jak blisko Ci do tego? Ostatnio w rozmowie z przyjazną duszą wyjawiłam, że nastawiam czasomierz na 11 minut i w tym czasie tworzę. Wymaga to celebracji, jest więc odpowiedni kubek dyszący aromatem cykoriowej kawy. I jest robota, której w czasie tych 11 minut absolutnie nie oceniam, nie cenzuruję- ot, schodzę na 3-ci plan, a może nawet poza kad...

Neuroedukacja, neuronauka, neurodydaktyka - czym właściwie są?

 Neuroedukacja, neuronauka, neurodydaktyka - czym właściwie są? Parę bazowych informacji z kroplą refleksji. Pojęcie neurodydaktyki, które pojawiło się w latach 80-tych XX w. przypisuje się  dydaktykowi matematyki Gerhardowi Preif; według innych źródeł neurodydaktykę lub neuroedukację zainicjowali R. Bandler i J. Grinder. Polska metodyczka, M.Żylińska, zwraca uwagę na to, jak wiele nieścisłości pojawia się w związku z tym terminem. Niektórzy używają zamiennie terminu neuroedukacja i neurodydaktyka, podczas gdy inni uważają tę ostatnią za podrzędną wobec pierwszej. Z pewnością można jednak stwierdzić, że neuronauka ma charakter transdyscyplinarny. Co do celu i charakteru neuronauki, świetnie wskazuje na nie angielska nazwa: brain friendly learning - uczenie przyjazne mózgowi. Neurodydaktyka opiera procesy uczenia się pod kątem optymalizacji pracy mózgu. Do wglądu w to, jakie obszary mózgu i w jaki sposób aktywizują się podczas nauki przyczyniły się między innymi tomografia i re...

Cukrujesz?

Od dziecka nie przepadałam za słodkościami, i kryzys w jakim się wychowywałam, nie był mi pod tym względem straszny. Z ciast istniał dla mnie sernik z rodzynkami, z czekolad - jeśli były - te z bakaliami ze względu na orzeszki i rodzynki, czekoladki czy cukierki miętowe ze względu na miętę, cukierek ze śliwką ze względu na śliwkę itd. Psychobiologia, Recall Healing i pokrewne soczewki wglądu, potrafią przynieść zrozumienie dlaczego wybieramy (choć można by rzec, że to nas wybiera) dane pożywienie, o danym smaku, a także konsystencji. Można to rozkodować na własną rękę i ja tak właśnie zrobiłam. Będąc dzieckiem bardzo uważnym na energetykę, dostrzegałam niespójność sygnałów kierowanych przez różne osoby. Na przykład miłe słowa, za którymi nie idzie potencjał chociażby prawdziwej akceptacji. Uśmiechy typu "u cioci na imieninach", sztuczna uprzejmość, bo tak wypada.. Widać tu doskonale pewien wzór, który można by nazwać sztuczną słodyczą. A czym innym są wyroby cukiernicze, opar...