Przejdź do głównej zawartości

Kompulsja jako wołanie o miłość



 Kompulsja miewa różne oblicza, fazy i znaczenie. Czasami jest to już "tylko i aż" prośba, byś pokochał siebie w niedoskonałości, w obliczu tych nieprawidłowych, raniących zachowań. Jest jak apel, byś siebie pokochał w każdej odsłonie, w każdym aspekcie. Także w tym -  a właściwie zwłaszcza - w którym wydajesz się sobie tego niegodnym. Bo właśnie wtedy potrzebujesz tę część siebie miłością obdarować. 

Miłość w swej naturze jest bezwarunkowa i szczodra. Jest też nielimitowana, nieograniczona. Miłość nie wyklucza. 

Miłość Cię nie odrzuca. Jesteś Nią w swej Istocie, Świętym Boskim Rdzeniu. Gdy pozwolimy sobie na takie spojrzenie, rozpuszczają się powody, dla których kompulsja miała istnienie. Ale też nie można tego użyć jako trik, skrót do uwolnienia się. Inaczej mówiąc - jako podstęp/fortel w drodze "do celu". Nie, tu potrzebne jest głębokie zrozumienie, że to wszystko wydarza się dla rozpoznania jeszcze bardziej/ objęcia jeszcze szerzej siebie Miłością. To nie jest gonitwa za celem, za efektem - by pozbyć się niewygodnych zachowań. To tak nie działa, może na chwilę, by potem wrócić boleśnie. To zawezwanie do autentycznego przyjęcia siebie dokładnie teraz; dokładnie takim/ taką jakim jesteś. Przyjęcie siebie z Miłością. Objęcie, rozpoznanie Jej także tutaj, w tym momencie/ aspekcie jako Twej (i mojej tak samo) natury. Stawienie się, Obecność w tej autentyczności, jaką w danej chwili przejawiasz. Bycie ze sobą - w trakcie burzy czy przed nią, czy po - bezwarunkowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Matryca wspierająca/ wzmacniająca zdrowie w przypadku informacji o zagrożeniu.

 Kiedy przychodzi informacja o zagrożeniu zdrowotnym - po pierwsze: nie wiemy czym to jest. 1. Nie wiemy...  Na początku jest jakaś informacja, nie wiadomo skąd, później zazwyczaj oficjalny komunikat, następnie kolejna informacja; najczęściej niespójna z tą pierwszą. Nieraz chaos informacyjny trwa przez lata! Zajmowanie się "ustalaniem prawdy" nie jest dla każdego niezbędne; nie musi być priorytetem. Lepiej przekierować uwagę na siebie.  2. Ważne, by wiedzieć:  w każdych czasach żyli ludzie, którzy np. opiekowali się chorymi na tyfus, przebywali wśród zakaźnie chorych i.. żyli dalej. Warto przyjrzeć się takim przypadkom. Upraszczając, oznacza to, że jakiekolwiek jest zagrożenie zdrowotne, ważny jest odporny organizm. Na odporność organizmu mają wpływ warunki środowiskowe. Sam organizm już jest środowiskiem, nic dziwnego więc, że liczą się takie aspekty jak mindset, stan mentalny i duchowy danej osoby. Ci niezwykle odporni zwykle opierali swą perspektywę na aspekcie duchowym.

Neuroedukacja, neuronauka, neurodydaktyka - czym właściwie są?

 Neuroedukacja, neuronauka, neurodydaktyka - czym właściwie są? Parę bazowych informacji z kroplą refleksji. Pojęcie neurodydaktyki, które pojawiło się w latach 80-tych XX w. przypisuje się  dydaktykowi matematyki Gerhardowi Preif; według innych źródeł neurodydaktykę lub neuroedukację zainicjowali R. Bandler i J. Grinder. Polska metodyczka, M.Żylińska, zwraca uwagę na to, jak wiele nieścisłości pojawia się w związku z tym terminem. Niektórzy używają zamiennie terminu neuroedukacja i neurodydaktyka, podczas gdy inni uważają tę ostatnią za podrzędną wobec pierwszej. Z pewnością można jednak stwierdzić, że neuronauka ma charakter transdyscyplinarny. Co do celu i charakteru neuronauki, świetnie wskazuje na nie angielska nazwa: brain friendly learning - uczenie przyjazne mózgowi. Neurodydaktyka opiera procesy uczenia się pod kątem optymalizacji pracy mózgu. Do wglądu w to, jakie obszary mózgu i w jaki sposób aktywizują się podczas nauki przyczyniły się między innymi tomografia i rezonans ma

Dekalog Twardzielki

Dekalog Twardzielki.. Gdy dotarł do mnie w rozmowie z inną Kobietą (💞😘- to dla Ciebie ! ) taki po prostu gotowiec, wyświechtany zużyciem, z wyliniałymi od tych samych emocji ścieżkami, byłam zdziwiona oczywistością jego precyzji. I tym, jak zabójczy potrafi być dla Wyznawcy. I tym, że jeszcze nie tak dawno ja też trzymałam się go siłą strachu i braku zaufania do życia. Cień smutku smagnął moją Duszę, bo tak bardzo chciałabym móc przekazać, jakie to zbędne, obłędne i dewastujące! W takim momencie zwracam się ku własnemu doświadczeniu- czy można powiedzieć, że coś było zbędne? Czy to w ogóle ważne, pomocne? Ważniejsze zdaje mi się to, by być gotowym na zmianę. By tak bardzo jej pragnąć, że pomimo lęku, wejdziemy na tę inną, nieznaną ścieżkę. Nawet nie do końca ufając tym, którzy zdają się mówić: "chodź do nas, zobacz, jesteśmy tu szczęśliwsi !".. Gdy poczujemy, że właściwie jeździmy po rondzie, nigdzie dalej, jeno w kółko. I że jest nam cholernie niedobrze. Wtedy nie czekajmy