Przejdź do głównej zawartości

O Kocie. Czarnym.

 Rok temu, 29.11.2018 odszedł niesamowity Kot, który towarzyszył mi w życiu całe 19 lat.
Okoliczności odejścia były takie.. zimne- mróz, letnie kaloryfery wyłączane nad ranem, buro- ponuro i ukochany Kot, któremu nie wiedziałam już, czego życzyć.. Byłyśmy same, ziąb i śmierć. Pochówek już z orszakiem, w pełnej godności i malowniczo. Włożyliśmy do drewnianej skrzynki, co uważaliśmy za stosowne na tę kocią wyprawę na drugi brzeg tęczy. I to- w sensie fizycznej obecności- był koniec życia z Kotem.

Fryga 
Kot urodził się w szafie na balkonie pewnej lubelskiej aktorki. Przyniesiony wraz z imieniem, które okazało się esencjonalnie trafne ;). Wśród obecnych wtedy kilku osób, małe czarne drapieżctwo, schowało się akurat pod mój fotel. I zaczęła się nasza historia. Zdaje się, że od pierwszego poranka, kiedy to moja naga stopa wylądowała w kocim gówienku zamiast spodziewanego laczka, zaczęła się próba sił i argumentów. Choć Kot nauczył się korzystać z kuwety, to i tak nigdy nie uchowała się żadna szmatka na podłodze, której by nie obsikał. Ci, co nie lubią kotów ani trochę, już mogą odetchnąć- więcej kociego zła raczej nie odnotowuję, choć jednego roku, trzy najmłodsze osoby w rodzinie ( wliczając mnie) Kot zaorał pazurem po twarzach. Można by rozpracować temat za pomocą Totalnej Biologii, i akurat to znaczenie moczem przestrzeni, zdecydowanie mogło odzwierciedlać mój wieloletni brak poczucia bezpieczeństwa we własnym(?) mieszkaniu.
Kot to nauczyciel miłości bezwarunkowej. Nie możesz od niego brać głasków, kiedy sobie nie życzy; podobnie jak nie możesz się od niego opędzić, kiedy on chce ;). Pod koniec życia ciągle chciał być z nami, i nie sprawiłam się za dobrze, szukając wtedy jakichś zasad i granic. Skąpiłam. Czasu, uwagi, zdrowia. Zawsze jest "coś ważniejszego/ pilniejszego" itd.. Ile razy tak robimy swoim bliskim i..sobie! Dzięki Kotu zobaczyłam jak uciekam od tego, co najważniejsze w to, co ma być rzekomo drogą do najważniejszego. Kot uczył mnie relaksacji. Co z tego, że znałam techniki oddechowe czy trening autogenny Schulza? Dopiero Koci desant umoszczony tak, by "pacjent" nie mógł wstać, do tego masaż pomrukiem, był skutecznym argumentem, że czas relaksu jest teraz, a nie w bliżej oddalonej przyszłości ;) .
Kot był bardzo wymagający wobec mnie, kilkanaście lat temu już próbował mnie nauczyć tego, co w praktyce pojęłam w ostatnim dziesięcioleciu. Gdy zdarzyła się gwałtowna sprzeczka między mną a bardzo-eks-partnerem, Kot dosłownie wbił mi się w łydkę pazurami i uzębioną paszczą. Co tam, że racja, etyka i godne obrony wartości były po mojej stronie ;) - przekaz był prosty: to ja decyduję, czy się uwikłam w jakąś pyskówkę czy nie. Kot zdecydowanie odradzał mi taką aktywność! Dziś tego rodzaju rady dają coache, przewodnicy duchowi i inni- ja miałam bolesną lekcję od Kota :D . Za free! Mogłabym pewnie wygrzebać z pamięci jakieś historie, ale.. po co grzebać- jak trzeba, przyjdzie samo- obrazy, słowa, czy nastrój. Kot całe życie miał jeden ulubiony smak pokarmu: rybny i już. Z ulubionego sklepu na R. najlepiej. Albo gotowaną rybę. Z groszkiem, kukurydzą. Pod koniec żywota rarytasem było awokado, jak wiadomo tłuste, bogate w składniki odżywcze i przeciwzapalne, choć nie wiem, gdzie Kot to wyczytał. Może po prostu słuchał uważnie, gdy o tym mówiłam :) .I chipsy z kokosa, co było super, bo jak mi upadły, nie musiałam się schylać ;)
Zdarzyło się w życiu, że ktoś powiedział o moim Kocie, że najlepiej go zabić. Zdarzyło się też i w moim życiu, że ktoś powiedział, że lepiej, gdybym nie żyła. Kot miał jednak długie życie, pełne miłości, a mnie nadal inspiruje to, co było nam dane razem przeżyć.
A dla tych, co metafizyka i duchowość są tak normalne i doświadczalne jak fizyka, mogę powiedzieć, że "wyprowadzka" duszy z ciała zwierzęcia trwa ok.3-6 godzin. Trudne doświadczenie, gdy ciało jakby zastyga, a czujesz, że jeszcze resztki energii w nim są. Tak, jak w przypadku ludzkiej śmierci mówi się, że powinno ciało te 7 dni jeszcze "pobyć", dokończyć rozłączenia; tak moje podchody do pudełka z ciałem zwierzęcia były odkrywaniem takiego momentu. w końcu wyszłam do sklepu, w bardzo odmiennym stanie umysłu, to była cała ciężka doba, interesowało mnie ( prócz przyziemnych zakupów do odfajkowania) gdzie teraz jest Kot? Gdzie ta świadomość? I wzięłam pierwszą lepszą książkę ze stoiska, wcisnęłam palec na chybił trafił. Okazało się, że to słownik polsko- angielski, a słowo? "cementary" . I rzeczywiście, gdy wróciłam, ciało to było już czymś w rodzaju materii, było tym "niczym", porzuconym "opakowaniem". Po tygodniu, przyznaję, w żałobie, znowu poprosiłam o znak, i mój wzrok spoczął na piśmie, okładka: czarny kot, z zielono-żółtymi oczami- identyczny. A w środku akurat numerologiczny opis liczby życia. Drukowany akurat po jednej w numerze pisma. I to była moja liczba. Kogo dziwią takie wypisy, niech poszuka podobnych historii w swojej najbliższej rodzinie, jak nie sam u siebie. Prócz twardej energii jest jeszcze kawał Świata! Zwiedzajcie :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Struktura czy flow?

Temat powracający jak bumerang- aż do objęcia mistrzostwa w praktyce ;). Kiedy słyszysz o stanie flow, byciu w przepływie, twórczości powstającej w przepływie- co czujesz? Czy to dla Ciebie stan dobrze znany, dotykany codziennie czy raczej mieści się na przeciwległym biegunie skali- jako to, za czym głęboko tęsknisz; czy może nawet powątpiewasz, że w Twoim życiu jest nań jakiekolwiek miejsce? Pomyśl też o tych wszystkich nawoływaniach do planowania, do określenia celów i zapisania. Do spisania planu konkretnego, w jakim celu i po co/ dlaczego? Te zapełnione konkretnymi datami kalendarze.. I zapewnienia, że to droga realizacji marzeń. Co czujesz? Jak blisko Ci do tego? Ostatnio w rozmowie z przyjazną duszą wyjawiłam, że nastawiam czasomierz na 11 minut i w tym czasie tworzę. Wymaga to celebracji, jest więc odpowiedni kubek dyszący aromatem cykoriowej kawy. I jest robota, której w czasie tych 11 minut absolutnie nie oceniam, nie cenzuruję- ot, schodzę na 3-ci plan, a może nawet poza kad...

Neuroedukacja, neuronauka, neurodydaktyka - czym właściwie są?

 Neuroedukacja, neuronauka, neurodydaktyka - czym właściwie są? Parę bazowych informacji z kroplą refleksji. Pojęcie neurodydaktyki, które pojawiło się w latach 80-tych XX w. przypisuje się  dydaktykowi matematyki Gerhardowi Preif; według innych źródeł neurodydaktykę lub neuroedukację zainicjowali R. Bandler i J. Grinder. Polska metodyczka, M.Żylińska, zwraca uwagę na to, jak wiele nieścisłości pojawia się w związku z tym terminem. Niektórzy używają zamiennie terminu neuroedukacja i neurodydaktyka, podczas gdy inni uważają tę ostatnią za podrzędną wobec pierwszej. Z pewnością można jednak stwierdzić, że neuronauka ma charakter transdyscyplinarny. Co do celu i charakteru neuronauki, świetnie wskazuje na nie angielska nazwa: brain friendly learning - uczenie przyjazne mózgowi. Neurodydaktyka opiera procesy uczenia się pod kątem optymalizacji pracy mózgu. Do wglądu w to, jakie obszary mózgu i w jaki sposób aktywizują się podczas nauki przyczyniły się między innymi tomografia i re...

Cukrujesz?

Od dziecka nie przepadałam za słodkościami, i kryzys w jakim się wychowywałam, nie był mi pod tym względem straszny. Z ciast istniał dla mnie sernik z rodzynkami, z czekolad - jeśli były - te z bakaliami ze względu na orzeszki i rodzynki, czekoladki czy cukierki miętowe ze względu na miętę, cukierek ze śliwką ze względu na śliwkę itd. Psychobiologia, Recall Healing i pokrewne soczewki wglądu, potrafią przynieść zrozumienie dlaczego wybieramy (choć można by rzec, że to nas wybiera) dane pożywienie, o danym smaku, a także konsystencji. Można to rozkodować na własną rękę i ja tak właśnie zrobiłam. Będąc dzieckiem bardzo uważnym na energetykę, dostrzegałam niespójność sygnałów kierowanych przez różne osoby. Na przykład miłe słowa, za którymi nie idzie potencjał chociażby prawdziwej akceptacji. Uśmiechy typu "u cioci na imieninach", sztuczna uprzejmość, bo tak wypada.. Widać tu doskonale pewien wzór, który można by nazwać sztuczną słodyczą. A czym innym są wyroby cukiernicze, opar...