Przejdź do głównej zawartości

* z życia Lucyny *

Lucyna dziarsko maszerowała przed siebie, krzywe i obolałe biodro mknęło w emfazie, wyboru nie mając. Spacer mimo wszelkich niedogodności, przynosił upragniony relaks, zwłaszcza głowie. Trasą fantazyjną, bezcelową idąc, spoglądała na coraz ciekawsze obrazy, aż dojrzała do decyzji, by złapać jakiś konkret- o, na przykład nazwę ulicy. Akurat była na Krętej, nieco posępnej lecz pięknej a niedługo potem znalazła się na delikatnym, brukowanym wzniesieniu, zalanym złotym światłem latarni. Stała wprost przed domem expartnera, na co zaśmiała się pod nosem, przyjmując to za wiadomość od losu. Całą drogę bowiem robiła z inspiracji Matusiaka przepierkę swej historii osobistej, od urodzenia zaczynając. Więc tego wątku też nie może pominąć, wnioskowała, choć już od paru lat temat wydawał jej się niewart zachodu. A jednak trzeba grzebnąć głębiej, i jeśli stawia na szczerość wobec samej siebie- to cóż, zajmie się i tym.
 Szczęśliwie notatki sporządzone podczas pracy z supercoachem zniknęły. Niedługo minie drugi tydzień, jak ukryła je przed sobą, próbując uporządkować chaos. Starała się rzetelnie, składając różne rzeczy ładnie, te które miały swoje miejsce tamże odkładając. Lecz wiele nie miało, i te składane były w kopce nawierzchnie. Wobec wielości pojedyncze ginęło. Trudno, na tym etapie prac, to mogło się zdarzyć. Lucyna musiała też uważać na tę swoją werwę, dziarską euforię, że oto hop, już jest lepiej ( bo jest! jest lepiej wyjść z gównianych myśli! jest lepiej dać sobie przypomnieć, że twoje pogmatwanie zostało opisane przez dziesiątki, setki psychologów, psychiatrów, wręcz wypunktowane! czy to nie uwalniające??! ) ..a wtedy łatwo odpuścić "ekskluzywne" zajmowanie się swoją psyche, bo póki działasz, to się przydasz każdej innej robocie. Typowe podejście "twardych kobiet". A więc i na tę okoliczność Lucyna miała baczenie. Lekko tąpnęła, a po paru dniach odgrzebała swoje książki, znajdując teorię rozwoju psychospołecznego wg E. Eriksona. Rodzimy się i przechodzimy przez kolejne etapy ( mniej lub bardziej szczęśliwie ) : 1. podstawowej ufności 2. autonomii 3. inicjatywy 4. pracowitości 5. tożsamości 6. intymności. Lucynę ogarnęło zaćmienie, zwątpienie i irytacja, gdy znowu czytała o konsekwencjach nieposiadania dobrze wykształconych umiejętności rozwojowych. Przecież była tego masa, całe dzieciństwo, młodość, po co w tym grzebać? Nie chciała też brnąć w obwinianie Krystyny i Tadzika wierząc, że byli najlepsi jakimi umieli być. Czasem w internetach dorośli ludzie pisali o swoich dziecięcych krzywdach, pisali to tak, jakby byli nadal dziećmi! Lucyna była zdegustowana, gdy uderzali w płacz i srali mentalnie w gatki. Ale, jak ktoś mądry zauważył- nieważne czy cierpisz głośno czy w cichości- rozpacz to rozpacz, niezależnie od sposobu jej ( nie ) wyrażania. Nie była lepsza, była też człowiekiem, nic więcej. Ale i nie mniej! Pomyślała więc że zrobi tę przepierkę, przepatrzy swoją nie-do-rozwiniętą osobowość punkt po punkcie. 40 +, czas dojrzewać, by załapać się na rolę guru kolo 80- tki ;) !

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dekalog Twardzielki

Dekalog Twardzielki.. Gdy dotarł do mnie w rozmowie z inną Kobietą (💞😘- to dla Ciebie ! ) taki po prostu gotowiec, wyświechtany zużyciem, z wyliniałymi od tych samych emocji ścieżkami, byłam zdziwiona oczywistością jego precyzji. I tym, jak zabójczy potrafi być dla Wyznawcy. I tym, że jeszcze nie tak dawno ja też trzymałam się go siłą strachu i braku zaufania do życia. Cień smutku smagnął moją Duszę, bo tak bardzo chciałabym móc przekazać, jakie to zbędne, obłędne i dewastujące! W takim momencie zwracam się ku własnemu doświadczeniu- czy można powiedzieć, że coś było zbędne? Czy to w ogóle ważne, pomocne? Ważniejsze zdaje mi się to, by być gotowym na zmianę. By tak bardzo jej pragnąć, że pomimo lęku, wejdziemy na tę inną, nieznaną ścieżkę. Nawet nie do końca ufając tym, którzy zdają się mówić: "chodź do nas, zobacz, jesteśmy tu szczęśliwsi !".. Gdy poczujemy, że właściwie jeździmy po rondzie, nigdzie dalej, jeno w kółko. I że jest nam cholernie niedobrze. Wtedy nie czekajmy...

Kreacja. Od kulis 3.

 "Całe życie" maluję farbami akrylowymi- na płótnie, na tabliczkach, desce, czy (jak kiedyś) dykcie z tapczanu. Akryle nie śmierdzą, schną błyskawicznie i rozcieńczamy je wodą. To, że schną szybko było dla mnie, niedoborowego finansowo artysty, powodem do przechowywania palety w lodówce i generalnego sknerzenia w wypuszczaniu farby z tubki ;) . Olejami malować nie mogłam - silnie alergizowały mnie rozcieńczalniki. Kiedyś odwiedziłam koleżankę podczas zajęć w Akademii w Krakowie- sztaluga przy sztaludze, wszędzie królowało malarstwo olejne.. Utwierdziłam się w swym wyborze, że to nie dla mnie. Zresztą nigdy nie chciałam być artystą, tylko malować, rysować, lepić, tworzyć.. Myślałam sobie, że każde miejsce jest ku temu dobre, a nauczyciel dobry/zły znajdzie się na każdej uczelni. W zasadzie tak jest, choć nie doceniłam tzw. egregora uczelni - całej tej aury, wszelkich tradycji, ambicji profesorów i studentów; prestiżu lub pretendowania do.. To potrafi wzmocnić lub obciążyć. Wsp...

Późne powitanie :)

W cichej nocnej przestrzeni znienacka rodzi się blog.. Czy potrzebny? Jeśli tak , to komu? Jeśli nie mi, to zapewne moim pracom i myślom- jedne i drugie warto dzielić . Witam w moim świecie , tutaj mydło, chaos, kwiecie, a docelowo ład , porządek , radość i rozsądek ;) . Zobaczymy..