Przejdź do głównej zawartości

* z życia Lucyny *

Lucyna wiedziała: albo skona albo to pokona. Dzień świąteczny, a w niej złość kipi, buzuje coraz mocniej ..Wiedziała, że nie ma sensu budować tamy, taka złość przeleje się nad nią i zamieni we wściekłość, a może i nienawiść. Teraz złość była wielka, dusząca i podszyta rozżaleniem- co dla kochającej spokój i harmonię osoby i tak było wystarczającym wyzwaniem.
Lucyna, lat 40+, bez 500+, bo na DiDi, Dorosłe Dziecko, się już nie należy, sama lecz niesamodzielna, mieszkanie i media opłacają ( podobno starzy )  rodzice, Krystyna i Tadzik. Lucyna jest świadoma i wdzięczna za pomoc. Ale to nie jest prosta  historia, od jakichś 20 lat Lucyna ma  powracające kłopoty z kręgosłupem, hardcore niepośledni, zwieńczone konkretnym urazem parę lat temu. Lucyna nie może siedzieć, jak się schyli lub coś dźwignie, to ma przerąbane. I właśnie w święta Lucynę znów zestaw żalomyśli dopada. Szczera ze sobą, Lucyna postanawia zająć się piekiełkiem buzujących emocji. Jak to możliwe, że jej mieszkanie jest nadal zapchane rzeczami, a ona w tej walce właściwie sama? Ona, która ma prace domowe w spisie przeciwskazań. Chciałaby skromne minimum wygody. Dla zdrowia chociażby. Pamięta, jak dzień przed wypadkiem, pracując jak zazwyczaj przy stole, obiecała sobie, że zacznie o siebie dbać i co jakiś czas swe nożyska z żylakiem po udo na drugie krzesełko wyłoży. Niestety, niestety! Pamięta, jak pocieszała młodsze o dobrych 10 lat koleżanki, że co tam starzenie, ot, jakaś zmarszczka, ale ile rozumu i spokoju dostajesz z wiekiem. No i ups, ciało zdziadziało, opis zestawu niemocy i deformacji jak skopiowany z opisu niezdrowego 80- latka. Teraz i dziadków mogłaby pocieszać, gdyby nie to, że ogólnie rzecz biorąc, nadal wyglądała w miarę młodo a nawet zdrowo. To taki atut, dzięki któremu tracisz profity przyznawane zazwyczaj cierpiącym widzialnie. Się nie wzbudza zaufania społecznego.
 Gdy fizyczna rzeczywistość Twego otoczenia jest taka, jak u Lucyny, czyli nadal nieogarnięta, nieuniknione jest tąpnięcie w wir emocji któregoś dnia, zazwyczaj po serii męczących wydarzeń, przykrych słów czy dłuższych braków w portfelu i podobnych niemocy. Po prostu- mieszkanie krzyczy do Lucyny: Lucyno!!! Niemoc! Niemoc w Tobie! Niemoc dookoła! Życie w nieładzie, życie w trakcie, życie w przedbiegach do Życia... A Lucynie tak bardzo się tęskniło do ładu, uporządkowania, do takiej przestrzeni, która nie odbiera Ci oddechu lecz wspiera w każdej aktywności i wymarzonym odpoczynku, pragnęła tego tak mocno!..
Pragnienia odbiły się od ściany Niemocy, by pierdyknąć w Lucynę rykoszetem. Wiedziała jednak, że prócz fizycznych prac na chaupie, ma do zrobienia coś równie ważnego - ze sobą w środku. Skontaktowała się więc z supercoachem Grzegorzem Matusiakiem: " Lucyno! To prawda, jesteś w sytuacji dla wielu trudnej, ale przetrwałaś i dziś masz narzędzia, by iść do przodu! Odkryjemy Twoje dysfunkcjonalne schematy z dzieciństwa, ale tylko po to, byś mogła swobodnie ruszyć naprzód, zacząć realizować się w życiu, zamiast pozostawać w emocjonalnym chaosie, który obecnie zdaje się być Twoim środowiskiem naturalnym! "
To uspokoiło Lucynę i pomogło wrócić na właściwy tor. To, i szybki spacer oczywiście.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dekalog Twardzielki

Dekalog Twardzielki.. Gdy dotarł do mnie w rozmowie z inną Kobietą (💞😘- to dla Ciebie ! ) taki po prostu gotowiec, wyświechtany zużyciem, z wyliniałymi od tych samych emocji ścieżkami, byłam zdziwiona oczywistością jego precyzji. I tym, jak zabójczy potrafi być dla Wyznawcy. I tym, że jeszcze nie tak dawno ja też trzymałam się go siłą strachu i braku zaufania do życia. Cień smutku smagnął moją Duszę, bo tak bardzo chciałabym móc przekazać, jakie to zbędne, obłędne i dewastujące! W takim momencie zwracam się ku własnemu doświadczeniu- czy można powiedzieć, że coś było zbędne? Czy to w ogóle ważne, pomocne? Ważniejsze zdaje mi się to, by być gotowym na zmianę. By tak bardzo jej pragnąć, że pomimo lęku, wejdziemy na tę inną, nieznaną ścieżkę. Nawet nie do końca ufając tym, którzy zdają się mówić: "chodź do nas, zobacz, jesteśmy tu szczęśliwsi !".. Gdy poczujemy, że właściwie jeździmy po rondzie, nigdzie dalej, jeno w kółko. I że jest nam cholernie niedobrze. Wtedy nie czekajmy...

Kreacja. Od kulis 3.

 "Całe życie" maluję farbami akrylowymi- na płótnie, na tabliczkach, desce, czy (jak kiedyś) dykcie z tapczanu. Akryle nie śmierdzą, schną błyskawicznie i rozcieńczamy je wodą. To, że schną szybko było dla mnie, niedoborowego finansowo artysty, powodem do przechowywania palety w lodówce i generalnego sknerzenia w wypuszczaniu farby z tubki ;) . Olejami malować nie mogłam - silnie alergizowały mnie rozcieńczalniki. Kiedyś odwiedziłam koleżankę podczas zajęć w Akademii w Krakowie- sztaluga przy sztaludze, wszędzie królowało malarstwo olejne.. Utwierdziłam się w swym wyborze, że to nie dla mnie. Zresztą nigdy nie chciałam być artystą, tylko malować, rysować, lepić, tworzyć.. Myślałam sobie, że każde miejsce jest ku temu dobre, a nauczyciel dobry/zły znajdzie się na każdej uczelni. W zasadzie tak jest, choć nie doceniłam tzw. egregora uczelni - całej tej aury, wszelkich tradycji, ambicji profesorów i studentów; prestiżu lub pretendowania do.. To potrafi wzmocnić lub obciążyć. Wsp...

Późne powitanie :)

W cichej nocnej przestrzeni znienacka rodzi się blog.. Czy potrzebny? Jeśli tak , to komu? Jeśli nie mi, to zapewne moim pracom i myślom- jedne i drugie warto dzielić . Witam w moim świecie , tutaj mydło, chaos, kwiecie, a docelowo ład , porządek , radość i rozsądek ;) . Zobaczymy..