Temat tekstu pączkuje we wszystkie strony- tyle tu bocznych dróżek, choć- wg mnie- meta jest jedna: zrozumieć, kim jesteśmy, poznać siebie i zaakceptować ( tak, z tego miejsca najlepiej też wprowadzać " poprawki", absolutnie nie oznacza ono, że się godzisz z całą negatywnością, jaką produkujesz, rozpływając się nad hasłem "jestem sobą") Akceptacja wymaga odwagi spojrzenia na siebie tak beznadziejnego i tak wspaniałego jednocześnie jakim jesteś w tej chwili. Po prostu nie przymykasz oczu, poznajesz siebie i nie uciekasz przed tym. O, jaką to daje moc do akceptacji i zrozumienia dla innych! Imponujące efekty uboczno- natychmiastowe ;) Więcej cierpliwości także w pakiecie. Stąd każde działanie w temacie jak pokochać siebie, pięknie odziałuje w temacie relacji, Ze Złośnikami na przykład. Gdy akceptujesz siebie, wiesz, że masz w sobie całą paletę emocji, złość także. Z tej perspektywy wybuch tej emocji u innej osoby już Cię tak nie przeraża, nie paraliżuje ani nie oburza. Złośnik słabo radzi sobie ze swoimi emocjami, nie zna ich, nie dopuszcza do świadomości- "coś" go wkurza, to, tamto, owamto, ważne lub byleco. Gromadzą się w nim emocje, po czym- troszkę jak pająk z sieci, dopadnie jakąś muchę. Tak właśnie jak sieć pajęcza, oplatają go własne niezrozumiane, nieprzyjęte emocje. Często jest tak, że jako dziecko nie był słyszany czy zauważany, dopóki głośno nie "zawalczył" o swoje potrzeby. Przyzwyczajenie do reagowania złością i czerpania siły z tej sytuacji, wchodzi w nawyk i np. dorosły człowiek, który mógłby spokojnie załatwić sprawę posługując się uprzejmymi zdaniami oznajmującymi, podnosi głos, robi aferę- niemal nawykowo, a może lepiej rzec- profilaktycznie. Tylko że.. Oddala go to od ludzi, oddala też od samego siebie i ukrywa nierozpoznane spod złości emocje, może nawet traumy, jeszcze głębiej. Są też Złośnicy- Wstydnicy, niemal uroczy w swej bezbronności wobec własnych "wystąpień", gdy niemal od razu po "akcji" zupełnie szczerze kajają się i nienawidzą siebie za wybuch. Rozpisuję się współodczuwająco, a co z Tobą, stojącym w wystrzale emocji Złośnika? Nic. To nie żart. Po prostu nie rób nic takiego, nie mów nic, najlepiej idź do innego pomieszczenia lub powiedz coś tak nijakiego wobec niagary emocji, jak" porozmawiamy za..ileś tam, muszę teraz wyjść lub matka dzwoni, muszę odebrać ;) " itp. Nie bierz udziału w dramaturgii akcji.
Temat powracający jak bumerang- aż do objęcia mistrzostwa w praktyce ;). Kiedy słyszysz o stanie flow, byciu w przepływie, twórczości powstającej w przepływie- co czujesz? Czy to dla Ciebie stan dobrze znany, dotykany codziennie czy raczej mieści się na przeciwległym biegunie skali- jako to, za czym głęboko tęsknisz; czy może nawet powątpiewasz, że w Twoim życiu jest nań jakiekolwiek miejsce? Pomyśl też o tych wszystkich nawoływaniach do planowania, do określenia celów i zapisania. Do spisania planu konkretnego, w jakim celu i po co/ dlaczego? Te zapełnione konkretnymi datami kalendarze.. I zapewnienia, że to droga realizacji marzeń. Co czujesz? Jak blisko Ci do tego? Ostatnio w rozmowie z przyjazną duszą wyjawiłam, że nastawiam czasomierz na 11 minut i w tym czasie tworzę. Wymaga to celebracji, jest więc odpowiedni kubek dyszący aromatem cykoriowej kawy. I jest robota, której w czasie tych 11 minut absolutnie nie oceniam, nie cenzuruję- ot, schodzę na 3-ci plan, a może nawet poza kad...
Komentarze
Prześlij komentarz