Ileś lat temu miałam czas namiętnego oglądania (i czytania) kryminałów, najlepsze były ekranizacje Mankella. Lubowałam się w tym, zwłaszcza, że sposób myślenia głównego bohatera (przedstawionego od wieku lat 55+) był niemal tożsamy z moim własnym. Mankell ku mej rozpaczy skończył się, co było jak rozstanie z bratnią duszą, z którą znasz się, jak z nikim innym. Zaczęłam na pocieszenie oglądać pewną polską produkcję, z młodą aktorką, której twarz mnie zafascynowała. Wtręt: dla wielu osób pozytywne myślenie, jak i karmienie oczu i uszu odpowiednio harmonijną strawą jest niezwykle ważne. Dla mnie także. Mało kto jednak zauważa, że dla osób straumatyzowanych, takie "negatywne" formy (m.in. filmowe), potrafią być przez jakiś czas pomocne. Poruszają to, co na co dzień zamurowane, schowane głęboko "z tyłu głowy". Konfrontacja i często jakaś forma wyzwolenia od ciężaru traumy, dokonuje się poprzez sztukę filmową; podobnie, jak bardzo smutne utwory wcale nie dołują - jak to ...
Nie sztuką zabłysnąć w ciemności, sztuką tę ciemność rozświetlić.